Pierwszy dzień wiosny jednoznacznie kojarzy się nam, uczniom, z dniem wagarowicza. Szkoły, próbując powstrzymać nas przed uciekaniem z nich tego dnia, organizują różne zajęcia i konkursy. W tym roku tematem „klasztornego” Dnia Wiosny była poezja. Spytaliśmy naszych nauczycieli, jak oni spędzali kiedyś ten dzień? Jak wyglądał on w szkołach, do których uczęszczali? Czy sami także chodzili na wagary?

Joanna Szymkowiak

Byłam uczennicą naszego liceum. Za moich czasów Dzień Wiosny był dniem wolnym od zajęć. Mieliśmy możliwość przebierania się i uczestniczenia w konkursach. Ja również się przebierałam. Ze wszystkich lat najbardziej pamiętam strój pazia oraz to że pewnego roku wraz z koleżanką przebrałyśmy się za aniołka i diabła – ona była aniołkiem. Nauczyciele robili wszystko, żebyśmy nie chodzili na wagary, lecz nie zawsze im się to udawało. Rzadko, bo rzadko, ale i ja uciekałam z lekcji, jak każdy uczeń.

Małgorzata Piwowarska

Pamiętam, jak w szkole podstawowej z okazji Dnia Wiosny każda klasa przygotowywała Marzannę. Następnie szliśmy nad rzekę i je topiliśmy. Nie paliliśmy ich, ponieważ było to zbyt niebezpieczne. Nie przypominam sobie powitania wiosny z czasów licealnych. Jeżeli chodzi o ten, który odbył się w naszej szkole, to zrobił na mnie wielkie wrażenie. Byłam zaskoczona zaangażowaniem młodzieży. Świadczy o tym chociażby liczba osób na ogłoszeniu wyników. Aula pękała w szwach. Był to dzień, w którym każdy mógł się wykazać. Osoby utalentowane muzycznie, aktorsko czy plastycznie miały okazję, aby zaprezentować swoje umiejętności. Bardzo mi się to podobało.

Tomasz Dolata

Nie wagarowaliśmy, bo nie było takiej tradycji, nie było czegoś takiego jak „dzień wagarowicza”. Większość chodziła tego dnia normalnie do szkoły, choć oczywiście znajdowali się też tacy, którzy uciekali. Ale to były jednostki. Pierwszy dzień wiosny spędzałem w szkole. Nie było żadnej tradycji przebierania się czy topienia Marzanny. Nie chodziliśmy na wagary głównie dlatego, że o tej porze roku było zimno. Z tego co pamiętam, przez cztery lata nauki w „ogólniaku” zdarzyło mi się iść na wagary tylko raz, z całą klasą. Jeśli chodzi o tegoroczny Dzień Wiosny, to podobał mi się. Myślę, że pomysł jest godny kontynuacji.

Ewa Bartkowiak

Byłam kiepską wagarowiczką. Nigdy w życiu nie uciekłam z lekcji. Wynikało to z tego, że zaliczałam się do pilnych i sumiennych uczennic. Chociaż dzisiaj, szczerze mówiąc, trochę tego żałuję i gdybym mogła cofnąć czas, to uciekłabym przynajmniej raz. Za moich czasów w szkole nie działo się nic szczególnego. W podstawówce nie robiliśmy nic poza topieniem Marzanny. W liceum działo się trochę więcej, mieliśmy różne konkursy i zajęcia sportowe. W czasie tegorocznego Dnia Wiosny widziałam niestety tylko pierwszą część, ale bardzo podobała mi się jego forma i to, że uczniowie angażują się w konkursy i występy. Pokazujecie, że jesteście zdolną i kreatywną młodzieżą, macie niesamowitą pomysłowość. Z występów, które widziałam, najbardziej zaskoczona byłam popisem Dody oraz klasy 3A z parostatkiem i Krzysztofem Krawczykiem. Trzymam kciuki, żeby za rok udało się taką imprezę powtórzyć.

Wysłuchały i spisały:

Marcelina Górska i Laura Piotrowska