„Se7en” to jeden z najbardziej mrocznych filmów Dawida Finchera. Obraz ten spokojnie od strony wizualnej można postawić obok „Ojca chrzestnego”, „Czasu apokalipsy”, a nawet „Łowcy androidów”. Tytułowe „Siedem” to tak naprawdę liczba ofiar, których dosięgnie gniew wybrańca. To liczba sposobów odebrania życia, które on wybierze. To liczba dni tygodnia z życia deszczowej metropolii, które obejrzysz na ekranie, poznając zakamarki umysłu szaleńca.

 

Mistrzostwo Finchera objawia się jednak nie tylko w precyzyjnej drodze artystycznej, ale również w genialnym używaniu audiowizualnych środków do opowiadania historii i przykucia uwagi widza. Aktorzy nie muszą nic mówić, wystarczy obraz i dźwięk. Zacznijmy jednak od rzeczy najbardziej rzucającej się w oczy, czyli właśnie mroku. Gdy przyjrzycie się niektórym kadrom, zauważycie, że fragmenty obrazu są nie tyle ciemne, co praktycznie całkowicie czarne. Świat w „Se7en” przestawiony jest bardzo kontrastowo, oczywiście obraz tak w kamerze nie wyglądał. Całość była kręcona w niskim kluczu, czyli z niewielką ilością światła, ale jest niemal niemożliwe by prosto z planu otrzymać tak kontrastową plastykę, kamery zawsze wychwycą coś w ciemnych fragmentach.

Film – i to dosłownie film, bo oczywiście całość była rejestrowana na negatywie, a nie cyfrowo – musiał zostać poddany specjalnej obróbce chemicznej, która mocno wzmocniła kontrast, a co za tym idzie podbiła zarówno cienie, jak i światła. Obecnie nie jest to niczym niesamowitym, wystarczy w programie montażowym przestawić dwie opcje i osiągamy podobny efekt. Dawniej jednak był to proces zarówno niezwykle skomplikowany, jak i bardzo odważny.

Zbudowanie świata wypełnionego mrokiem oczywiście idealnie współgra z brutalną tematyką filmu – z niewiadomą, poszukiwaniem prawdy, symbolicznego światła w ciemności. Drugim elementem, który składa się na konstrukcję wizualną świata, jest deszcz. Pada cały czas, a w niektórych scenach woda leje się wręcz strumieniami. Cały świat jest mokry, lepki, nieprzyjemny, ulice są szare i pozbawione barw. Trzeci i ostatni element tworzenia wizualnej rzeczywistości to bardzo wąskie kadry. Ten film zamyka nas w swoim szarym, brudnym otoczeniu. Wszystkie elementy idealnie ze sobą współgrają, tworząc brutalną codzienność miasta.

Fincher świetnie kieruje uwagą widza, używając światła latarek. Prosta rzecz, która występuje w wielu filmach, ale tutaj używana precyzyjnie pozwala widzom odkrywać miejsce zbrodni razem z detektywami. W ogólnej czerni widzimy tylko to, co oni, tylko to, na co pozwala reżyser. „Se7en” to genialna opowieść, która – dzięki odpowiednim zabiegom – została spowita mroczną atmosferą. W pewnym sensie to miasto opowiada historię; miasto pełne zła, brudu, morderstw. Oświetlenie, kadrowanie, kolory, a przede wszystkim dźwięki – powodują, że aktorzy wcale nie muszą nam mówić wszystkiego wprost. To świat przedstawiony w filmie ma coś do powiedzenia.

Adam Rybicki

Ocena: 10/10
Tytuł oryginalny: „Se7en”
Reżyseria: Dawid Fincher
Scenariusz:
Andrew Kevin Walker
Zdjęcia:
Darius Khondji
Muzyka:
Howard Shore
Główne role:
Morgan Freeman, Brad Pitt, Kevin Spacey, Gwyneth Paltrow
Kraj produkcji: USA
Czas trwania:
127 minut
Premiera:
22 września 1995
Gatunek:
kryminał, thriller