W środę 26 września odbyły się otrzęsiny pierwszaków. Jako że i my należymy do ich grona, mogliśmy na końcu odetchnąć z ulgą, bo na szczęście nie musieliśmy jeść niczego obrzydliwego ani nie dostaliśmy pokrzywą, jak to mają w zwyczaju przeżywać harcerze. Wręcz przeciwnie – chrzest był zaskakująco zabawny i… przyjemny.
Pierwszym zadaniem było zaprezentowanie tematycznych strojów klas. Miały one przedstawiać coś, co by przywodziło na myśl ich profil. Humaniści przebrali się za hipisów (w końcu obie grupy to myśliciele i niepoprawni artyści); mat-geo wybrał tradycyjne przebrania charakterystyczne dla innych krajów i kultur (choć znalazły się tam również nieco bardziej symboliczne wyobrażenia, jak na przykład prezydent Andrzej Duda czy Statua Wolności); chemicy byli układem okresowym, a pierwiastki na ich koszulkach można było ułożyć w napis „Kocham biol-chem”. Za to mat-fizy zrobiły niespodziankę, a konkretnie Dziewczyny, które najpierw przywodziły na myśl kujonki, jednak po zdjęciu bluz można było podziwiać napisane na koszulkach markerem rozwinięcie liczby π, na plecach natomiast widoczna była podobizna Alberta Einsteina. Nieliczni w tej klasie chłopcy przebrali się za znanych naukowców.
Jedną z pierwszych konkurencji stanowił quiz, który, choć wydawał się łatwy, to jednak parę pytań zaskoczyło uczestników. Kategorie były różne: chemia, matematyka, język polski, historia oraz biologia. Zakres gimnazjalny, lecz wakacje sprawiły, że wybranym przedstawicielom klas uleciało trochę wiedzy z głowy. W końcu po to są letnie ferie: aby się wyluzować i zapomnieć o stresie, nauce i ogólnie szkole. Kolejnym zadaniem było wykonanie piosenki. Każda z klas wybrała jeden z popularnych utworów, ale z przekręconym tekstem, by dało się go dopasować do profilu. Wtedy również mogliśmy zobaczyć wcześniej wspomnianą metamorfozę mat-fizów oraz krótkie przedstawienie w wykonaniu biol-chemów.
Kolejne konkurencje były jeszcze bardziej emocjonujące, ponieważ dopiero wtedy rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Wszyscy śmialiśmy się na wyzwaniu „chappy bunny”, podczas którego czterech śmiałków musiało opychać się jak największą ilością pianek, a potem mówić z pełną buzią łamańce językowe. Dwa kolejne wyzwania dotyczyły jedzenia z zamkniętymi oczami: w pierwszym trzeba było zjeść jak najszybciej jogurt, a w drugim zgadnąć co to za batonik. Dobrze, że nie było to jakieś obrzydliwe jedzenie w stylu łyżki majonezu wymieszanego z musztardą. Największą próbą dla chłopaków było pomalowanie paznokci. Jak to określiła prowadząca: „niektórzy mieli niezły rozmach”, ale jak na pierwszy raz poradzili sobie całkiem nieźle. Kto wie, może odkryli dzięki temu nowe powołanie?
Ostatnią konkurencją było odgadywanie piosenek na trzech poziomach trudności. Tu wszyscy uczestnicy konkursu spisali się na medal, choć niektóre piosenki nie były tak oczywiste. Po zsumowaniu wszystkich punktów przez jurorów ostatecznie pierwsze miejsce zajęła klasa 1A, drugie 1B, trzecie 1D, a czwarte 1C. Jako że za organizacją przedsięwzięcia stał Samorząd Uczniowski, uważam, że spisał się na medal. Po tym chrzcie czuję się już całkowicie uczniem naszego liceum, choć właściwie raczej – jak to się mawia w murach naszej szkoły – „klasztorniakiem”.
Klaudia Bąkowska
Zuzanna Wronkowska (redakcja)
Natalia Jaskólska (korekta)
Fot. Jerzy Piasecki
Dodaj komentarz