„Assasin’s Creed” to jedna z najsłynniejszych i najlepszych serii gier komputerowych, jakie kiedykolwiek powstały. Oferowała ona (i dalej oferuje) świetną, wciągającą rozgrywkę i udane wirtualne wycieczki w epoki historyczne. Minęło już dziewięć lat od wydania pierwszej części serii studia Ubisoft. Przypomnijmy sobie, od czego się to całe historyczne szaleństwo zaczęło.

Ziemia Święta podczas krucjaty angielskiego króla Ryszarda Lwie Serce. Poznajcie Altaira – członka tajemniczego Zakonu Asasynów, zajmującego się likwidacją ludzi szerzących zło i terror w Ziemi Świętej. Nasz główny średniowieczny protagonista po nieudanej, związanej ze skarbem templariuszy, misji w Świątyni Salomona dostaje zadanie wyeliminowania dziewięciu osobników zagrażającym mieszkańcom Ziemi Świętej. Równolegle ze średniowieczną historią prowadzone są losy Desmonda Milesa, prostego barmana, potomka Altaira. Nasz współczesny bohater zostaje porwany i przetrzymywany wbrew swojej woli w siedzibie tajemniczej, naukowej organizacji celem wydobycia ważnych informacji za pomocą Animusa, maszyny do odczytywania wspomnień z DNA. Obie linie fabularne przeplatają się ze sobą, tworząc spójną całość. Pomysł oryginalny i całkiem udany.

Od strony rozgrywki „Assasin’s Creed” to „Hitman” doprawiony sosem o smaku „Prince of Persia”. Dzieło Ubisoftu to platformowo-zręcznościowa gra w otwartym świecie z elementami parkuru. Możemy się poruszać po trzech średniowiecznych miastach – Akce, Damaszku i Jerozolimie – i w każdym z nich mamy do likwidacji po trzy cele. Większość gry składa się z serii liniowych misji, w których jedno zabójstwo kieruje nas do następnego. Jednak aby dokonać w danym mieście zabójstwa, najpierw musimy wspiąć się na pierwszy napotkany punkt obserwacyjny, aby się rozejrzeć. Wtedy na mapie wyświetlane są miejsca, w których możemy zaczerpnąć potrzebnych nam informacji. Altair potrzebne mu dane może czerpać z czterech rodzajów źródeł: podsłuchując przechodniów, okradając posłańców, przesłuchując heroldów służących naszemu celowi oraz od informatorów. Ci ostatni w zamian za informację zlecają nam drobne zadanka: od zabicia po cichu kilku celów, poprzez zbieranie flag na czas, niszczenie straganów, eskortę, aż po wyścig do innego szpiega.

„Assasin’s Creed” świetnie odwzorowuje epokę historyczną. Robi to zarówno ładną, jak na 2007 rok, grafiką i muzyką, jak i szczegółowością miast oraz zachowaniem ich mieszkańców. Różna szata graficzna dla Masjafu, Akki, Damaszku i Jerozolimy, pięknie i z najdrobniejszymi detalami oddane lokacje, mieszkańcy, którzy chodzą po ulicach, noszą wazy lub naręcza opału, rozmawiają, siedzą na ławkach, czyli jednym słowem: żyją – tylko dodają grze smaczku. Sterowanie jest proste, sensowne, intuicyjne i łatwo się do niego przyzwyczaić. Opiera się ono na dwóch rodzajach działań: głośnym i ukrytym. W obu trybach możemy wykonywać kończynami różne czynności. Na przykład nieuzbrojona ręka w trybie cichym pozwala nam na delikatne odpychanie przechodniów i okradanie ich, w trybie głośnym na chwytanie i rzucanie nimi. Bardzo przyjemny i intuicyjny jest też system parkuru, w którym wystarczy wciskać klawisze nóg w trybie głośnym, a Altair sam będzie przeskakiwał, chwytał się krawędzi i wspinał.


Wygląda to na uproszczenie, ale w praktyce układ dachów i przeszkód na piętrach budynków jest tak skonstruowany, że niemożliwe jest dotarcie wszędzie z każdego miejsca. Wiele razy będziemy musieli trochę pogłówkować, więc nie ma tutaj ślepego platformówkowego podążania przed siebie. Oprócz poruszania się po mieście, będziemy też walczyć. I to całkiem sporo. Co do tego aspektu gry, mam mieszane uczucia. Z jednej strony dostajemy świetne, różnorodne animacje kontr i finiszerów, a z drugiej system jest dosyć płytki i z czasem trochę zaczyna nużyć. W zasadzie walka tak naprawdę opiera się na staniu w miejscu, trzymaniu gardy i wykonywaniu ciosów i kontr. Można było to lepiej zrobić.

„Assasin’s Creed” zadziwia sandboxową otwartością świata i masą różnych aktywności pobocznych. Tutaj opiera się ono głównie na zbieraniu flag, zdobywaniu punktów widokowych w każdym mieście oraz ratowaniu niewinnych mieszkańców z rąk bezdusznych strażników. I w tych momentach bawiłem się najlepiej, ale nie każdemu taki system przypasuje, gdyż po pewnym czasie zaczyna nużyć. Ogólnie „Assasin’s Creed” ma z tym pewien problem. Sam rdzeń, założenia i pomysł na rozrywkę jest świetny, satysfakcjonujący, przykuwający do monitora na długo, jednak wszystkie te rozwiązania są zabijane przez monotonię i powtarzalność zadań. Mamy tylko trzy miasta, do których wracamy po trzy razy, robimy w nich ciągle to samo, z tymi samymi konsekwencjami. Różnorodności jest tutaj bardzo mało, co wyraźnie rzutuje na grę. Ale mimo wszelkich wad, nie żałuję ani minuty spędzonej przy tej grze, gdyż jest to kawał solidnej rozrywki, który mimo monotonii wybijał się oryginalnymi pomysłami i stworzył podwaliny pod świetną serię.

Łukasz Tomkowiak

„Assasin’s Creed”

Wydawca: Ubisoft

Dystrybutor: PL Cenega

Projektant: Jade Raymond, Patrice Désilets

Scenariusz: Corey May, Dooma Wendschuh

Muzyka: Jesper Kyd

Format obrazu: 16:9

Data premiery: 2007

Gatunek: przygodowa, otwarty świat, skradanka

Tryb: gra jednoosobowa