Wiosna już za pasem co oznacza, że zaczyna się czas szkolnych wycieczek. W dzisiejszej sondzie dowiecie się, jak wspominają je nasi profesorowie. Czy utknęło im w pamięci coś szczególnego? Opowiedzą również o wyjazdach zorganizowanych w naszym liceum. Na ten temat zgodzili się wypowiedzieć profesorowie: Beata Woźniak, Jolanta Radziątkowska, Piotr Seemann, Ewa Bartkowiak oraz Ilona Wrzesińska.

Pytanie tygodnia:

Jak wspomina Pan/Pani wycieczki szkolne z czasów młodości oraz te, na których był/a Pan/Pani już opiekunem?

BEATA WOŹNIAK


Z czasów mojej młodości najbardziej zapamiętałam wycieczkę do Krakowa. Była to klasa maturalna, maj, lata 80. Pamiętam przewodnika, który oprowadzał nas po Wawelu. Podziwiałam jego ogromną odwagę, ponieważ opowiadał o nielegalnych demonstracjach. Nie bał się mówić o tym zupełnie obcej dla niego grupie osób. Bardzo mocno utkwiła mi również w głowie kawiarnia „Jama Michalika”. Było bardzo ciekawie.

JOLANTA RADZIĄTKOWSKA


Z moimi klasami bardzo miło wspominam wycieczki w Bieszczady, Tatry albo do Szklarskiej Poręby. Uwielbiam góry, wyjazdy do Zakopanego, chodzenie po Tatrach. Oprócz tego bardzo lubię wycieczki w ramach „Projektu Warszawa” oraz wyjazdy do Torunia. Natomiast w czasach mojej młodości często jeździłam do teatru z panem Janem Kasprem, który wtedy w naszym liceum założył Teatr Prób. Były to początki teatru.Sama w nim nie uczestniczyłam, ale chętnie brałam udział w wyjazdach na spektakle teatralne.

PIOTR SEEMANN


Wspomnienia z czasów mojej młodości to niestety muszę ocenzurować (śmiech). Natomiast wspomnienia opiekuna są bardziej cenzuralne. Tych wycieczek jest jednak, moim zdaniem, coraz mniej. Kiedyś każda klasa, której byłem wychowawcą, jeździła ze mną na wycieczki, a teraz często brakuje chętnych. Pewnie młodzieży już się nie chce. Wolą leżeć albo siedzieć na Facebooku. Tak mi się wydaje, może się mylę. W sumie po co gdzieś jechać, jeżeli można to zobaczyć na mapach Google. Szkoda, bo takie wycieczki spełniają też funkcję integracyjną, uczą współpracy w grupie oraz pomagają zawrzeć nowe znajomości, ponieważ te właśnie zawarte w liceum pozostają na całe życie.

EWA BARTKOWIAK


Z młodzieżą dużo jeździłam po Polsce jak i za granicę. Wspominam je bardzo mile i sympatycznie, uważam, że nasza młodzież jest wspaniała. Zdarzały się czasami małe problemy, bo ktoś był nieposłuszny i zapalił papierosa lub wypił piwo. Nie będę kłamać, takie rzeczy na wycieczkach się zdarzają, ale generalnie z dyscypliną nigdy nie miałam problemów. Najbardziej zapamiętałam nieszczęsny wyjazd do Londynu, kiedy to okropni Anglicy nie chcieli wpuścić jednego ucznia i musiał on wrócić do Polski. Co do moich wycieczek z młodości, uważam, że były one średnio ciekawe, zwykle wyjeżdżaliśmy na biwak pod Wągrowiec i to była cała wycieczka (śmiech). Spaliśmy wtedy pod namiotami, rozpalaliśmy ognisko i piekliśmy na kijkach kiełbaski. Jednak to też miało swój urok w tamtych czasach. W podstawówce byłam również w Kotlinie Kłodzkiej i Warszawie, więc stolicę zwiedziłam. A z przykrością stwierdzam, ze w Liceum nigdy nie było żadnej wycieczki, oprócz wyjazdu do teatru do Poznania.

ILONA WRZESIŃSKA

Wycieczki głównie były organizowane w podstawówce, w naszym liceum, bo chodziłam tutaj, na Klasztorną, nie było niestety żadnych wyjazdów. Wszystkie wycieczki były bardzo fajne, ale chyba najbardziej podobała mi się eskapada do Krakowa. Na ten wyjazd musieliśmy przygotować sobie wszystko sami. Spaliśmy w schroniskach, sami robiliśmy sobie jedzenie oraz mieliśmy dyżury. Teraz to nie do pomyślenia, ponieważ każdy musi mieć duży pokój z telewizorem.

Wysłuchała i spisała Wiktoria Semmler