Już tylko dwa tygodnie dzielą nas od najważniejszej imprezy w życiu każdego licealisty.  Studniówce towarzyszą wielkie przygotowania i emocje. Tradycja tej uroczystości zmieniała się na przestrzeni wielu lat.  Zapytaliśmy więc  naszych nauczycieli, jak wyglądały ich studniówki oraz jakie różnice dostrzegają na obecnych.

Joanna Szymkowiak

Jak wspomina Pani swoją studniówkę?

Trzeciego stycznia minęło dwadzieścia lat, odkąd bawiłam się na mojej studniówce. Wspominam ją bardzo dobrze. Pamiętam nawet swoją kreacje na ten wyjątkowy wieczór. Miałam na sobie czerwoną sukienkę. Moja klasa była pierwszym rocznikiem, który bawił się nie w szkole, ale w hali OSiR, gdzie dziś niestety odbywają się tylko mecze. Kiedy zaczęłam pracować w szkole, miałam okazję spojrzeć  na to wydarzenie z drugiej strony i przeżyć je z punktu widzenia nauczyciela. Nic spektakularnego, o czym mogłabym opowiedzieć, w tym czasie się nie wydarzyło. Doskonale pamiętam jednak wielką choinkę, pięknie udekorowaną, która stała na środku sali i swoim urokiem zachwycała wszystkich obecnych.

Jakie różnice dostrzega Pani między dawnymi a obecnymi studniówkami?

Studniówka z tamtych czasów była po prostu inna. Z całą pewnością podstawową różnicą jest miejsce imprezy. Dziś odbywają się one w hotelach i restauracjach, w eleganckich salach. Wtedy to trochę inaczej wyglądało, co nie oznacza jednak, że gorzej. Zmianie uległa także organizacja. Wcześniej uczniowie przygotowywali swoje klasy w szkole, natomiast późniejsze roczniki, które studniówkę miały już w hali OSiR, nie musiały tego robić. Do ich obowiązków należało jedynie przyrządzenie stołu oraz przygotowanie swoich kreacji. Młodsze roczniki miały okazję nie tylko bawić się, lecz także popracować. Z drugiej i trzeciej klasy zawsze zgłaszał się ochotnik, który tego wieczoru pełnił obowiązki kelnera. Koniczynki, które otrzymaliśmy na pamiątkę, były znacznie skromniejsze. Pamiętam, jak wspólnie z koleżanką wycinaliśmy ten symbol z zielonego materiału. Dzisiaj są to elegancko wykonane broszki z błyszczącą obwódką. Uważam także, że polonez w wykonaniu dzisiejszej młodzieży jest zdecydowanie lepiej przygotowany. Kiedyś nie ćwiczyliśmy układu, jedynie kroki, co często kończyło się improwizacją. Warto też zaznaczyć, że na parkiet wychodzili uczniowie z ośmiu klas wraz z osobami towarzyszącymi.

Maciej Patelski

Jak wspomina Pan swoją studniówkę?

Przeżyłem ją w 1985 roku, a więc trochę czasu już minęło. Uczęszczałem do technikum zawodowego w Bydgoszczy, gdzie uczyło się tysiąc pięciuset mężczyzn, dlatego też  gdy pojechałem na dwudziestolecie matury, to myślałem, że pomyliłem adresy. Przyznam szczerze, że najbardziej obawiałem się tańca, jako że talentu tanecznego, niestety, nie posiadam. Był to mój pierwszy raz, gdy dopadł mnie stres. Drugą podobną sytuację przeżywałem dopiero na swoim weselu. Okazało się jednak, że na studniówce nie było aż tak źle, jak sobie to wyobrażałem, ponieważ nie byłem obiektem obserwacji i mogłem wtopić się w tłum. Impreza miała miejsce w lokalu, bawiliśmy się do trzeciej nad ranem. Mile wspominam to wydarzenie, mimo stresu, który gdzieś tam jednak się pojawił, gdyż człowiek myślał, jak wypadnie na zdjęciach. Ostatecznie okazało się, że przeważnie były to fotografie grupowe.

Jakie różnice dostrzega Pan między dawnymi a obecnymi studniówkami?

Nie przepadam za studniówkami, przeważnie jestem obecny wyłącznie na  części oficjalnej. Miałem okazję być na studniówkach moich dzieci i porównywać, jak młodzież  bawi się dzisiaj. Myślę, że dobrym pomysłem było wyeliminowanie orkiestry, która zazwyczaj wykonywała zaledwie parę utworów a jej rolę następnie przejmował didżej. Uważam, że on sam doskonale potrafi zabawić młodzież. Poza tym wynajęcie takiej orkiestry wiązało się z dodatkowymi kosztami. Wystrój sali specjalnie nie różni się od imprez z tamtych czasów. Często uczniowie mają obowiązek strojenia sal, w moim przypadku było podobnie. Każda klasa zasiadała w danym sektorze, który wyróżniał się wyglądem spośród pozostałych. Fotografowie i kamerzyści – byli kiedyś, są i teraz. Dzisiejsze studniówki mają za to trochę luźniejszą formę, ponieważ dawniej odczuwało się większy  dystans  między nauczycielami a  uczniami. Strach było podpaść na koniec całego okresu nauki i z gorszym sprawowaniem opuścić mury szkoły.

Ilona Wrzesińska

Jak wspomina Pani swoją studniówkę?

To był 1985 rok.  Moja studniówka odbywała się w naszej szkole. W auli miały miejsce tańce, natomiast w poszczególnych salach każda klasa maturalna sama ustawiała stoły. Można było tam coś przekąsić lub porozmawiać. Potrawy przygotowywaliśmy sami lub z pomocą rodziców. Sale lekcyjne były przystrojone według pomysłów uczniów. Pamiętam, że moja była udekorowana na wzór chaty rybackiej. Dekoracje stanowiły sieci, ryby i inne związane z tym tematem rzeczy. Poloneza tańczyliśmy w auli. Przyznam, że wypadł trochę sztywno, ponieważ z wiadomych przyczyn byliśmy zestresowani, jednak wszystko jakoś się udało. Moją studniówkę wspominam z wielkim sentymentem.

Jakie różnice dostrzega Pani między dawnymi a obecnymi studniówkami?

Podstawową różnicą jest miejsce – kiedyś studniówki odbywały się w szkole, natomiast dzisiaj uległo to zmianie. Drugą różnicę stanowi strój damski. Dawniej musiała to być granatowa lub czarna sukienka bądź spódnica i biała bluzka. Ja miałam na sobie granatową sukienkę. Dość dużo się zmieniło, co czasy, to inne zwyczaje.

Szymon Woźniak

Jak wspomina Pan swoją studniówkę?

Wspominam ją bardzo dobrze. Była to studniówka przełomu wieków, bo maturę zdawałem w 2000 roku. Wtedy studniówki odbywały się w hali OSiR, wyglądały więc zupełnie inaczej niż dzisiaj. W organizację zaangażowani byli uczniowie, zajmowali się oni na przykład wystrojem sali. Ja miałem przyjemność być jednym ze współprowadzących. Kelnerami na studniówce byli uczniowie z klas młodszych, zazwyczaj trzecich. W tych czasach liceum było jeszcze czteroletnie, co było – moim zdaniem – rzeczą bardzo dobrą. Studniówka trwała mniej więcej do godziny trzeciej. Z mojej klasy bardzo dużo osób szło bez osób towarzyszących. Byliśmy zgraną grupą, więc w dużej mierze bawiliśmy się wspólnie. Polonez na studniówce był długi, ponieważ tańczyło go wielu uczniów. O północy wychowawcy przypinali koniczynki. Podczas czterech lat nauki w liceum miałem co roku innego wychowawcę, koniczynkę przypinał mi ostatni – była to pani prof. Januchowska, która też uczyła geografii.

Jakie różnice dostrzega Pan między dawnymi a obecnymi studniówkami?

Dzisiaj mogę oceniać tę imprezę z pozycji nauczyciela. W tym roku moja klasa będzie miała studniówkę, więc jestem w pewien sposób zaangażowany. Obecnie większość obowiązków przejmuje hotel „Pietrak”, dlatego że jest współorganizatorem. Zarówno kiedyś, jak i teraz dobrze bawimy się na studniówkach Jest wyższy standard, bo organizuje się je w sali balowej hotelu. Obecnie plusem jest mniejsza liczba klas. Kiedyś było ich osiem; teraz przy czterech albo pięciu jest o wiele łatwiej zorganizować taką imprezę. Coś, co zawsze mi się podobało na studniówkach, to elegancki ubiór. Jest to bal, a nie dyskoteka, w związku z tym powinien obowiązywać specjalny strój. Panowie w garniturach, białych koszulach, krawatach bądź muchach, natomiast panie w sukienkach wieczorowych. Uważam, że to podnosi rangę uroczystości. Ważna jest też muzyka, która powinna być dostosowana do wszystkich uczestników, nie tylko do uczniów, ale również do gości. Nie każdy będzie bawił się na przykład przy muzyce techno. Oczywiście można je lubić, ale nie jest to mimo wszystko muzyka odpowiednia na bal studniówkowy. Mam nadzieję, że wszystkie roczniki – poprzednie, obecne oraz przyszłe – będą go zawsze miło wspominać.

 

Wysłuchały i spisały: Marcelina Górska i Zuzanna Wróblewska