Nikt nie jest w stanie nauczyć się wszystkiego, dlatego część z nas korzysta z tak zwanych ściąg. Używali ich już nasi dziadkowie, a teraz pora na nasze pokolenie. Jesteście ciekawi jak radzili sobie z tym nauczyciele? Jaką historią podzielił się dyrektor Cezary Szypulski? Czy pani Aurelia Bartczak od zawsze kochała sport? Jak radziła sobie pani Ewa Narodowiec? Jaki okazał się być pan Tomasz Dolata? Oraz czy pani Danuta Żwikiewicz-Muszyńska była wzorową uczennicą? Zapytaliśmy o to specjalnie dla Was. Zapraszam do lektury kolejnego epizodu Sondy Profesorskiej!

Pytanie tygodnia:

Z czym miał/a Pan/i największy problem w szkole średniej i czy Pan/i ściągał/a ?

Cezary Szypulski

Największy problem w szkole średniej miałem z anglistą. Język angielski odbywał się przez sześć godzin tygodniowo. Było go więcej niż języka polskiego. Chodziłem do klasy matematyczno-fizycznej z rozszerzonym językiem angielskim, a nauczyciel był bardzo surowy. Z kolegą w klasie mieliśmy taką zasadę, że nosiliśmy wspólne książki, to znaczy przez tydzień ja nosiłem, a przez drugi tydzień kolega. Któregoś dnia pan profesor Konys zauważył, że jeden z nas nie ma książek. Oczywiście napisał uwagę w zeszycie. Akurat kolega Robert nosił w tym tygodniu podręczniki, ale anglista myślał, że to są moje książki i napisał uwagę, że „Chmielewski jest lokajem Szypulskiego i nosi mu książki do szkoły” lub coś w tym stylu. Nauczyciel wezwał rodziców, jednak najpierw prosił o to, żeby zapoznali się z uwagą w zeszycie i ją podpisali. Moja mama stwierdziła, że takich głupot nie będzie podpisywać i została wezwana do szkoły. Przez to miałem później trochę nieprzyjemności. A czy ściągałem? No tak, ściągałem, aczkolwiek muszę powiedzieć, że nie zdarzało się to często. Na studiach chyba wcale tego nie robiłem. Jedynie z przedmiotów, które nie były kierunkowe, na przykład filozofia.

Aurelia Bartczak

Czy ściągałam? Razem z koleżankami podpowiadałyśmy sobie. Z czym był największy problem? Z językiem polskim, bo nie czytałam lektur i nie miałam na to czasu. Jeździłam na treningi do Poznania lekkoatletyczne trzy razy w tygodniu.To smutne, że dzisiejszą młodzież nie stać na to, aby przyjść raz w tygodniu po lekcjach na salę gimnastyczną i zagrać w koszykówkę bądź inną grę

Ewa Narodowiec


Nie, nie ściągałam, bo nie umiem tego robić. Wiem, że byłoby to po mnie widać, a problemów nie było z niczym. Nie lubiłam tylko wuefu. Naprawdę bardzo miło wspominam liceum, czyli naszą szkołę, bo właśnie tutaj zdawałam maturę. Równie sympatyczne wspomnienia dotyczą moich nauczycieli. I oby zawsze tak było. Wszystkim życzę takich samych pedagogów, jakich ja miałam.

Tomasz Dolata


To jest pytanie, które wymaga ode mnie sięgnięcia pamięcią do lat szkoły średniej. Problemy sprawiała mi historia. Nie lubiłem jej i do dzisiaj nie lubię. Tak samo jak niektórzy nie lubią matematyki czy języka polskiego. A jak ściągałem? Nie musiałem tego robić, koledzy mi dyktowali poprawne odpowiedzi. Niestety nie zawsze były one dobre. Trudno to nazwać pracą w grupach, ponieważ pani profesor nie dopuszczała do takich okoliczności na sprawdzianie i była to twórczość bardzo indywidualna.

Danuta Żwikiewicz-Muszyńska


Kończyłam Technikum Ochrony Środowiska, dlatego największy problem miałam z rysunkiem technicznym, bo moim profilem było budownictwo. W ciągu tygodnia chodziłam na sześć godzin chemii, trzy z nich odbywały się w laboratorium, więc też z niektórymi rzeczami był problem. Oficjalnie powiem, że nie ściągałam, ale nieoficjalnie, że każdemu zdarzały się słabsze dni. Kiedyś nie można było ściągać tak, jak obecnie, ponieważ nie było takich technologii. Ściąga była przygotowana, ale nie zawsze się z niej korzystało. Na maturze miałam ściągę z polskiego, ale nie musiałam po nią sięgać, ponieważ trafiłam na tematy, które umiałam. A co z matmą? Choćbym chciała na niej korzystać z pomocy, to nie mogłam, bo uczył mnie strasznie srogi nauczyciel i na to nie pozwalał.

Wysłuchała i spisała Iwet Anolue